O ludziach niezastąpionych

Zwykło się mawiać, że nie ma ludzi niezastąpionych. Jest w tym jakieś ziarenko prawdy, bo przecież świat nieustannie się kręci i życie biegnie pomimo rozstań i zmian. A jednak zaryzykuję stwierdzenie, że w moim otoczeniu pojawiły się osoby, bez których nie wyobrażam sobie swojej egzystencji. Mam pewność, że moje życie, zawodowe i prywatne, bez ich obecności byłoby całkowicie inne, a mówiąc wprost – gorsze.
Mógłbym wymienić co najmniej kilka osób, które z różnych względów i na różnych płaszczyznach stały się dla mnie kimś nie do zastąpienia.

Kim więc są i co ich wyróżnia?

Cenię tych, którzy mają swoje zdanie i potrafią poprzeć je argumentami. Dowodzi to nie tylko umiejętności samodzielnego myślenia, ale jest też przejawem odwagi. Mało kto dzisiaj mówi prosto w twarz niewygodne prawdy. Z pewnością nie jest to łatwe, zwłaszcza w relacji szef – pracownik.
Może się wydawać, że to niekomfortowa sytuacja, ale tak naprawdę to tacy ludzie są najbardziej wartościowi. Najlepszym przyjacielem nie jest wcale ten, kto we wszystkim się z nami zgadza, ale ten, kto mówi prawdę. Obojętnie, jaka by ona była.

Ludzi niezastąpionych cechują pewne wartości – to one towarzyszą im w życiu i to one nadają temu życiu sens. Lojalność, prawdomówność i umiejętność dyskusji – niby niewiele, a przecież bardzo dużo.
Jeśli relacja oparta jest na zaufaniu, prawdzie i uczciwości, często w ferworze dyskusji usłyszymy: nie tędy droga. Szef musi mieć twardy charakter, ale powinien też wsłuchiwać się w głos współpracowników. Z czasem ja również nauczyłem się słuchać i zrozumiałem, że nie zawsze mam rację.
Zobaczyłem także, że ręczne sterowanie w przypadku większości ludzi powoduje zarzucenie kreatywności – w końcu szef to wszystko wymyślił, a my jesteśmy tylko zwykłymi pracownikami, wykonawcami. Wyrobnikami w winnicy. Nie uda się osiągnąć prawdziwego sukcesu, jeśli ludzie nie włączą się czynnie we wspólny proces budowania.

Czas zawsze mówi „sprawdzam” i wiele weryfikuje. To dzięki niemu zyskujemy pewność, kto tak naprawdę stał i stoi po naszej stronie, a dla kogo byliśmy tylko użytecznym szczeblem do kariery czy uzyskania innych korzyści. Czy 35 lat to dużo? Myślę, że wystarczająco, by kogoś poznać. I by ten ktoś poznał nas. Z wszystkimi zaletami i przywarami.

Pozwólcie, drodzy Państwo, że przywołam w tym miejscu przykład osobiście dla mnie ważny, ale także znakomicie ilustrujący to, co zostało tu już powiedziane. Przykład – symbol. Znakomita reprezentacja ludzi nie do zastąpienia.
Będzie więc mowa o kimś, kto stał się dla mnie niezastąpiony – nie tylko w jednej czy drugiej dziedzinie życia, ale w jego całokształcie.
Większość ludzi wyposażonych w zestaw nietuzinkowych zalet niechętnie ustawia się w pierwszym szeregu. Również osoba, o której chcę opowiedzieć, jest człowiekiem niebywale skromnym i zapewne nie chciałaby, bym się o niej rozpisywał. Cóż, mimo wszystko i wbrew niej pozwolę sobie skreślić tych kilka słów. Zbyt często zapominamy o ludziach nam bliskich, o postaciach ważnych, przyzwyczajając się do ich dobroci, bezinteresowności i szeroko rozumianej opieki. Uznajemy po prostu, że tak ma być, i traktujemy ich postawę jako coś zwyczajnego. Przywykamy.

Grażyna przyszła do firmy jako 21-letnia dziewczyna i od tego czasu minęło trzy i pół dekady.
Była świadkiem i uczestnikiem tylu zwrotów akcji w moim życiu, że zna mnie od podszewki. Jest kimś, kto załatwia mnóstwo najprzeróżniejszych spraw, ale przede wszystkim po prostu mnie chroni, potrafiąc jedne rzeczy przewidzieć, innym zapobiec, a wszystkie poukładać na odpowiednich półkach i zorganizować rzeczywistość w iście mistrzowski sposób. Jest dobrym duchem wszelkich moich przedsięwzięć.

Potrafi więc wszystko. To niezwykły, unikatowy uniwersalizm. Pomyli się ten, kto uzna, że to jakaś laurkowa przesada. Nie lubię laurek, podobnie jak nie lubię przesady.
Moja opinia nie jest zresztą odosobniona. Nie spotkałem jeszcze nikogo, kto miałby o Grażynie złe zdanie. Zdanie? Nie słyszałem, by ktoś powiedział o niej jedno złe słowo!
Często musi załatwić coś odmownie, powiedzieć rzeczy, które nie do końca będą w smak rozmówcy. Ale robi to z takim wyczuciem, taką delikatnością i klasą, że każdy ją ceni. To niezastąpiona i jakże rzadka umiejętność.

Bywa, że osoby, które biorą współodpowiedzialność za podejmowane w firmie ryzyko, wcale nie są na świeczniku. Stoją gdzieś z boku, w tle. Mam prawdziwe i wielkie szczęście, że mogę pracować z ludźmi, którzy przez kilkadziesiąt lat mnie nie zawiedli. To dla mnie zaszczyt. Na tym opiera się też sukces i realizacja marzeń. Nie mógłbym przeprowadzić swoich planów bez ludzi. Ba! To ludzie są podstawowym elementem tych częstokroć śmiałych pomysłów.

Na północy Krakowa, w sąsiedztwie siedziby mojej firmy, znajduje się ulica Grażyny. Sprawdźcie, jeśli nie wierzycie. Trudno o wymowniejszą symbolikę. Wprawdzie żadna w tym moja zasługa, ale ilekroć widzę tabliczkę z tą nazwą, uśmiecham się i czuję dumę, która miesza się z wdzięcznością.