Zobacz na Spotify Zobacz na Youtube

O (M)mirażach, sukcesie, a także długich nogach i krótkich łapkach

Jeśli tylko czas pozwala, lubię usiąść na stopniach prowadzących do głównych drzwi dworu. Patrzę wtedy na ogród i czuję, jak z każdą chwilą staję się jego naturalną częścią, nieodłącznym elementem całości. Cisza, która przecież nie jest ciszą idealną, bo wypełniają ją odgłosy spadających liści i gałązek, skrzypienie drzew, przekomarzanie się ptaków, staje się przepływającą przeze mnie muzyką. Ożywczy strumień, pozwalający na skupienie i wyostrzenie zmysłów.

Obserwuję zwierzęta, które wiodą swój skryty żywot w ogrodzie, a także te pojawiające się w charakterze gości. Niefachowo i żartobliwie podzieliłem je z grubsza na takie, które mają długie nogi, i takie, które przemierzają świat na swoich krótkich łapkach. A skoro już stałem się częścią ogrodu, odniosłem ten podział do siebie, znanych mi ludzi i powiązań, które łączą nas w środowisko czy szerzej: część społeczeństwa. Zatem ja sam – mam długie nogi czy krótkie łapki? Czy dostojnie kroczę przez ciszę ogrodu, czy nerwowo biegnę z innymi w ślad za spadającym orzechem?

Rozważania przerwał mi dźwięk telefonu. Cudowny i nieznośny świat zewnętrzny dawał o sobie znać. Odbierając, postanowiłem, że zmienię dzwonek na buczenie trzmiela lub ryk dwuletniego żubra.

– Możemy umówić się na oględziny konia, którym był pan zainteresowany. Mirage. Pamięta pan?

Mirage! Jak mógłbym zapomnieć o Mirage! Ojczulek Balzac wymienia jednym tchem trzy najpiękniejsze zjawiska naszego padołu łez: kobieta w tańcu, statek pod żaglami i koń w galopie. Wszystkie te widoki warte są fortunę, przy czym opcją stosunkowo najtańszą wydaje się galopujący koń.

fot. Grzegorz Targosz

fot. Grzegorz Targosz

Tak czy inaczej Mirage ujęła mnie nie tylko lekkością, ale przede wszystkim swym głębokim, bystrym spojrzeniem.

Owszem, jestem miłośnikiem koni – kto nim nie jest! – ale nie uważam się za znawcę tematu, dlatego przed zakupem Mirage postanowiłem zasięgnąć opinii zaawansowanych koniarzy.

– Ładna, prawda? – to jedno z takich pytań, w których drzemie nadzieja na potwierdzenie.

– Ładna – skinął głową mój ekspert. – Nawet bardzo.

Ucieszyłem się.

– Czyli kupować.

Brwi rozmówcy uniosły się do góry.

– Tego nie powiedziałem.

Istotnie. Nie powiedział.

– Na nią można popatrzeć i się pozachwycać. Ale w żadnym konkursie nie wystartuje. To znaczy: wystartuje, ale nie będzie mieć szans. To miraż…

Koń, jaki jest, każdy widzi, ale widzenie widzeniu nierówne. Pogodziłem się z kiepskimi prognozami konkursowymi i postawiłem na swoim: stałem się szczęśliwym posiadaczem konia najpiękniejszego pod słońcem. Nie odniesie sukcesu? Trudno. Czym zresztą jest sam sukces, ten stan upragniony przez wielu i wyobrażany w jakże licznych snach…

Jedni dążą do niego powoli i z uporem, krocząc na długich nogach i patrząc za linię horyzontu. Inni biegną, zatracają się w wyścigu, przebierając krótkimi łapkami. Chcą złapać szczęście jak najszybciej i jak najszybciej je skonsumować. Tu i teraz, już, natychmiast. Przed wszystkimi i choćby kosztem wszystkich.

Sukces nie ma jednej definicji, bo dla każdego z nas będzie tak naprawdę czym innym. Zresztą wszystko ma swoje kategorie. Dla sportowca ukoronowaniem kariery są złote medale, dla himalaisty zdobyty szczyt, dla muzyka owacje po koncercie i komplety w Albert Hall i La Scali.

Prowadziłem swoją Mirage i przed oczyma miałem scenę sprzed wielu lat, gdy kreśliłem patykiem na pełnej chwastów pofabrycznej ziemi plany swojego przedsięwzięcia.

– Ta okolica będzie tętnić życiem. Tu będą biurowce, tu galeria handlowa…

Patyk zakreślał coraz szersze koła.

Obecni przy tym potencjalni inwestorzy patrzyli na mnie jak na niegroźnego, choć uzbrojonego w patyk wariata i jestem przekonany, że powtarzali wtedy w myślach: „Można popatrzeć i się pozachwycać. Ale ten plan nie ma żadnych szans powodzenia. Ot, miraż”.

Po latach wpadłem na paryskiej ulicy na Francuza, który razem ze mną podjął ryzyko tamtej inwestycji.

– Czy ty w to wszystko wierzyłeś? – zapytałem. – W te moje plany? W sukces?

– Nie – odpowiedział z rozbrajającą szczerością i szerokim uśmiechem. – Kto o zdrowych zmysłach wierzy w spełnienie się miraży?

Całkiem niedawno Mirage zwyciężyła w swoim pierwszym konkursie. A więc jednak dany był jej sukces…

Patrzę, jak tańczy na wybiegu na swoich długich nogach, i wracając do domu, instynktownie wydłużam krok. Biznes potrzebuje długich nóg. Prawdziwy sukces potrzebuje długich nóg. Nigdy nie interesował mnie wyścig na krótkich łapkach.