Zobacz na Spotify Zobacz na Youtube

Obrazki znad klawiatury

Muzyka jest dla mnie terapią, oddechem po trudnym, męczącym dniu.
To podwójna przyjemność, bo nie tylko słyszę dźwięki, ale mam świadomość, że to ja powołuję je do życia. Palce wolno przesuwają się po klawiaturze, błądzą po chłodnej czerni i bieli.

Niektórzy są skłonni traktować fortepian tylko i wyłącznie jako mebel, owszem – posiadający dodatkowe funkcje, ale tak naprawdę nie różniący się zanadto od szafy albo kanapy.
Dla mnie fortepian jest członkiem rodziny. Po latach śmiało mogę powiedzieć, że fortepiany dysponują szeregiem cech ludzkich, metaforycznie mówiąc – mają duszę: obrażają się na właścicieli, okazują wdzięczność, dają dowody sympatii. Trzeba tylko mieć do nich odpowiednie podejście.

Siadam zatem do fortepianu po ciężkim dniu, wypełnionym codziennymi obowiązkami. Nie po to, by ćwiczyć. Szanuję tę metodę dochodzenia do perfekcji, wiem, że wielu pianistów nakłada na siebie katorżniczy system pracy. Są jak sportowcy: forma zależy od liczby godzin spędzonych na sali, boisku, siłowni. Ja gram wyłącznie dla przyjemności, pokonania zmęczenia, wyrzucenia z siebie nagromadzonych emocji. Dzielę się nimi ze słuchaczami. Angażuję ich we wspólne przeżywanie. Ćwiczenia odarłyby ten dar – otrzymany przeze mnie i przeze mnie ofiarowany dalej – ze swojego niewinnego, romantycznego uroku.

Moje podejście nie jest postawą rzemieślnika. To raczej poddanie się tej wielkiej, niesłabnącej sile, jaką ma w sobie sztuka. Płynę z nią i wierzę, że ta żegluga poniesie mnie w miejsca dobre i bezpieczne.

Często myślę o władzy, jaką zyskuje artysta nad publicznością. To szczególny rodzaj zależności: w czasie koncertu tworzymy z publicznością jeden organizm i tak jest aż do wybrzmienia ostatniego akordu. Artysta steruje emocjami słuchaczy, ukierunkowuje ich wzruszenia. Hipnotyzuje, zarządza myślami, wprowadza słuchającego do osobistego, intymnego świata. Jest to władza niemal absolutna.

Ale ta władza ma również swoje granice – są nimi osobiste przeżycia słuchacza, który przepuszcza dźwięki przez filtr własnej wrażliwości, wspomnień, emocji. To tutaj dzieje się prawdziwa magia! Odbiorca już sam dla siebie i na swój sposób odczytuje dzieło artysty. Przestaje być biernym konsumentem, a staje się uczestnikiem i współtwórcą wrażeń.

Fortepian nie był moim pierwszym, szkolnym instrumentem. To fascynacja późniejsza, bardziej dojrzała. Gdy wyznaję, że usiadłem do fortepianu, mając 45 lat, nikt nie chce mi wierzyć. Ci, którzy o tym się dowiadują, posądzają mnie o celowy zabieg marketingowy, mający wzbudzić zaciekawienie publiczności.
Ale to szczera prawda.

Lubię improwizację. Jest nieprzewidywalną przygodą. To jak wyjazd w nieznane – wiemy, z którego punktu wyruszyliśmy, ale nikt, łącznie z nami, nie wie, gdzie dotrzemy. Jeśli zabłądzimy – tym lepiej. Tym więcej emocji. Moi słuchacze reagują podobnie. Być może zdają sobie sprawę z tego, że jedynym naszym przewodnikiem podczas koncertu są dźwięki, które układają się w nieprzewidywalną całość.

Pytany o kolejność utworów na koncercie, często odpowiadam zgodnie z prawdą: nie wiem. To wszystko wyjdzie samo, samo się ułoży. Kiedyś układałem program, zastanawiając się, co ma po sobie następować. Dziś wiem, że muszę postępować inaczej, bardziej zawierzyć chwili i temu, co dyktuje wykonywana właśnie muzyka.

Każdy mój utwór to karta pamiętnika. Zapisuję spotykające mnie zdarzenia, moje reakcje, zapisuję samego siebie. Siła muzyki leży w szczerości.

Kiedyś, jadąc samochodem, usłyszałem w radiu sformułowanie: dostawca treści. Wzbudziło to we mnie śmiech. Ale potem pomyślałem, że może jest w nim coś prawdziwego i ujmującego. Czy ja sam nie jestem dostawcą treści zwanych wzruszeniami? Udostępniam je, zapraszam, by je wspólnie dzielić. Dostawca wzruszeń. Często tak właśnie o sobie myślę.

Wiem z własnego doświadczenia, że muzyka może zmieniać życie. Nie tylko koić skołatane nerwy, ale po prostu skłaniać do bycia lepszym. Zdarzały mi się po koncertach rozmowy z ludźmi, którym muzyka pomogła rozwiązać nawarstwione problemy.
A kto raz posmakował terapii pięknem, będzie do niej wracał już zawsze.