Władza i pieniądze
Mówiąc o uzależnieniach, najczęściej mamy na myśli te najbardziej widoczne i w oczywisty sposób destrukcyjne. Alkohol, papierosy, narkotyki, hazard… Współczesny świat dorzuca kolejne zagrożenia: internet, telefon. Rzadziej mówi się natomiast o uzależnieniu od pieniędzy i władzy, a przecież one mogą wpływać na człowieka w bardzo podobny sposób. Mogą, choć przecież nie muszą, bo same w sobie nie są czymś złym.
Pieniądze, będące efektem naszej pracy, pozwalają nam przetrwać kolejny dzień, miesiąc, rok. Władza powinna zapewniać organizację życia. W którym zatem momencie pojawiają się na tym polu wynaturzenia? Gdzie przebiega granica, poza którą zanikają hamulce?
Dawniej mawiało się: jeśli chcesz poznać o kimś prawdę, daj mu wódki lub obdarz bogactwem. Te dwa czynniki miały spowodować wyzwolenie się w człowieku dobrych lub złych instynktów. Sprawić, że do głosu dochodzą cechy dotąd skrywane. Trudno zaprzeczyć, że jest w tym jakaś racja.
Wielkie pieniądze potrafią zmienić ludzi. Mogą dodać skrzydeł i pozwalają realizować najlepsze cele, ale są także w stanie zrujnować osobowość i zdewastować psychikę. Trzeba mieć siłę, by umieć je właściwie wykorzystać. Ważny jest fundament, mocna konstrukcja etyczna chroniąca przed błędnymi decyzjami, a w konsekwencji przed upadkiem. Wystarczy prosty test: jeśli pieniądze znajdą się na szczycie naszej hierarchii wartości, będzie to mocny sygnał, że wszystko idzie w złą stronę.
Do dużych pieniędzy trzeba dojrzeć. Być może istotny jest tu czas, w którym do tych pieniędzy się dochodzi. Jeśli jest to proces rozłożony na lata, człowiek oswaja się z bogactwem. Nagłe wzbogacenie jest szokiem porównywalnym do tego, którego doznajemy, skacząc rozgrzani w lodowatą wodę. Czasem udaje się śmiałkowi wyjść z takiego skoku bez szwanku, ale bywa, że skutki są opłakane.
Gdybyśmy uważnie prześledzili losy szczęśliwców, którzy wygrywali na loterii potężne sumy, zauważylibyśmy, że mało który z nich potrafił pomnożyć wygrany majątek. Najczęściej z zapałem rzucali się do konsumowania dóbr wcześniej niedostępnych, co nie mogło skończyć się inaczej, jak tylko mniej lub bardziej spektakularną plajtą.
Kiedy wróciłem z Niemiec z odłożonym kapitałem – może nie jakimś oszałamiającym, ale całkiem przyzwoitym – wiedziałem jedno: nie mogę go przejeść, bo nie w tym celu ciężko na niego pracowałem. Odruch wykorzystania pieniędzy tu i teraz jest bardzo ludzki, może nawet naturalny, ale jeśli chcemy osiągnąć coś więcej, trzeba zapanować nad odruchami.
Nie przepuściłem więc mojego kapitału zarobionego u Horsta. Ktoś powie: pewnie to były za małe pieniądze, by kogokolwiek zepsuć. Całkiem możliwe. Ale nie odmieniły mnie również pieniądze zarobione w późniejszym czasie. Może to kwestia charakteru, a może i odrobina szczęścia.
Za pieniędzmi powinna iść myśl o rozwoju, realizacja planu. W końcu po to je zdobywamy. Zresztą w definicji pieniądza pojawia się sformułowanie: środek płatniczy. Środek, nie cel!
Pieniądze dają pewność, że nasze decyzje i ich skutki mają pokrycie: to poczucie bezpieczeństwa pozwala nam śmielej marzyć i sięgać dalej. Umiejętne korzystanie z kapitału wymaga jednak silnej woli i wyraźnie zarysowanego scenariusza.
Bardzo często zdarza się, że podejmując rozmaite wysiłki na drodze do zamożności, pozbawiamy się wolnego czasu i okazji, by choćby w minimalnym stopniu czerpać z owoców naszej pracy. Na co komu willa z basenem, jeśli nie ma czasu ani w niej mieszkać, ani pływać?
Bardziej niż pieniądze zmienia ludzi władza.
Władza działa jak narkotyk i trzeba być bardzo odpornym, by nie poczuć, że zarządzanie czyimś losem sprawia nam niemal fizyczną przyjemność. Oczywiście – za władzą idą i pieniądze, i wpływy. Ale kto raz jej zasmakuje, całą resztę traktuje jako miłe dodatki. Tak naprawdę liczy się tylko ona.
„Zarządzanie czyimś losem”… Czy nie brzmi to upiornie?
Władza powoduje, że człowiek zaczyna się od niej uzależniać. Już nie sięga po nią dla pieniędzy, tylko po to, by móc poczuć swoją potęgę, czyjąś zależność od siebie.
Władza zaczyna w zupełności wystarczać.
Co jednak stanie się wtedy, gdy przywileje związane z władzą się skończą? Kiedy ten, który ją sprawował, będzie zmuszony wrócić do normalnego życia? Czy będzie w stanie zdać ten egzamin? To prawdziwy sprawdzian charakteru. Z wysokiego konia można zeskoczyć z gracją, ale można też spaść na łeb na szyję i już nigdy się nie pozbierać.
Oparty o ścianę domu, wpatruję się w gwiazdy. Wiem, że żadne bogactwo nie dorówna przepychowi rozgwieżdżonego nieba, a układ błyszczących punktów nie zależy od żadnego zamaszystego podpisu.
Z przestrzeni ponad koronami drzew płynie mądrość, która uczy pokory.
Z takich widoków i z takiej nauki buduje się szczęście.